Wszystko rozegrało się w ciągu kilkunastu pechowych sekund. Drogą leśną do Małej Upy, tuż przy granicy z Polską, jechał samochód osobowy. Wystarczyła chwila, aby świerk spadł na opla, zabijając dwie kobiety i piętnastoletniego chłopca. Mężczyzna który prowadził samochód, trafił w ciężkim stanie do szpitala.
Drzewo przewrócił silny wiatr
Kiedy na miejsce zdarzenia przyjechała miejscowa straż pożarna, błyskawicznie wzięła się do pracy. Trzeba było jak najszybciej usunąć ogromnego świerka z samochodu i wydobyć zakleszczone tam osoby. Niestety, zarówno dwie kobiety w wieku 78 i 76 lat, jak i 15-letni chłopiec, zginęli na miejscu. Jedynym ocalałym był kierowca opla, którego pogotowie zawiozło do szpitala w stanie ciężkim.
Wstępne badania wykonane przez policję i straż pożarną wykluczyły uczestnictwo osób trzecich. Najpewniej drzewo zostało przewrócone przez silny wiatr. Ten liczący 150 lat świerk był częściowo spróchniały, jednak z zewnątrz wciąż wyglądający na zdrowy. Instytucje opiekujące się drzewami w regionie zastrzegają, że co roku prowadzą drobiazgowy przegląd kondycji drzewostanów położonych blisko dróg. I to zarówno tych leśnych jak i szybkiego ruchu. W tym przypadku jednak natura miała inne plany.